Ludzie z pasją

Historia życia mojej inspiracji – prawnuczka Kasia B.

Jestem kobietą, której prababcia nie miała prawa głosu, dlatego w jej imieniu opowiem Wam historię jej życia. Historię życia mojej inspiracji.

Prababcia Julia – (po kądzieli – mama mojej babci – mamy mojej mamy)
Urodziła się w 1894 roku w wielodzietnej rodzinie (miała bodajże dziesięcioro rodzeństwa). Zakochała się, no cóż, bywa, w młodszym o kilka lata Piotrze. Bracia ( jej ojciec nie żył, więc prawo zarządzania nią mieli jej starsi bracia) nie zgadzali się na ten związek, wiec co zrobiła prababcia Julia? Wzięła ślub mimo tego i uciekła z mężem….do PANAMY.

Tak, do tej Panamy w środkowej Ameryce nad samym Morzem Karaibskim. I w tej oto Panamie, a dokładniej w malowniczej (mam nadzieje, że taka była) miejscowości Colon – 25 kwietnia 1934 roku urodziła córkę Helenkę. Z aktu urodzenia mojej babci wynika, że Julia pracowała jako pomoc domowa, a pradziadek Piotr jako cieśla.

Pradziadkowie pracowali również przy budowie Kanału Panamskiego, to przez ciężką prace tam prababcia straciła potem wzrok. Gdy babcia miała ok. 6 miesięcy Julia namówiła męża, by wrócić do ojczyzny ( z powodu wszechobecnych skorpionów i pająków bała się o zdrowie małej Helenki).

I tak oto wyruszyli promem czy jakimś innym dużym statkiem, który płynął z 4 tygodnie w stronę „krainy miodem i mlekiem płynącej”.

Pewnego dnia na statku wybuchła panika – okazało się, że podpłynął pod niego czy też w bliskiej jego okolicy wieloryb, który z łatwością mógł zaburzyć stabilność statku i doprowadzić do zatonięcia. Rozpoczęła się akcja ratunkowa – każdy otrzymał kamizelkę, należało opuścić kajuty i wyjść na burtę. Jak możecie sobie wyobrazić, nie dysponowano kamizelkami ratunkowymi dla kilkumiesięcznych dzieci, dlatego też babcia odmówiła wyjścia na pokład i ubrania kamizelki i zapowiedziała, że zostaje z córką cokolwiek by się nie działo … Po chwili okazało się, że wieloryb odpłynął i cała rodzina bezpiecznie dotarła do Gdańska.

Kiedy powrócili na wieś, wybudowali dom, wykopali studnię ( do dziś ta studnia funkcjonuje). Babcia Helenka dorastała w czasie wojny. Pamiętam jak opowiadała, że ojciec zamykał chleb w kufrze na klucz. Wydzielał im po jałowej kromce i zamykał – a tylko on jadł chleb posmarowany masłem.

Julia urodziła jeszcze drugą córkę – Stasię, jednak w wieku 5 lat zmarła na atak padaczki. Piotr w czasie wojny był zegarmistrzem, często Hitlerowcy odwiedzali go, by naprawiał im zegarki nie domyśliwszy się, że po drugiej stronie sieni – pod żłobem ukrywają się Żydzi…(A jak dowiedziałam się wczoraj – ukrywali się również alianci.)
Po wojnie prababcia Julia straciła wzrok, pradziadek odszedł uprzednio znęcając się nad nią psychicznie i fizycznie ( przypalał jej dłonie na gorącej blasze pieca…) okradł ze wszystkiego czego dorobiła się w Panamie, potem chciał ją jeszcze ubezwłasnowolnić oskarżając, że jest chora psychicznie, za co trafił do więzienia i tam spędził pół roku, zachorował na zapalenie płuc i umarł. Wiem, gdzie jest jego grób. 1 listopada zapalam tam znicz, sama nie wiem czemu.

Po prababci pozostało kilka pamiątek, które dla mnie stanowią niesamowitą wartość: rogi bawole, porcelanową popielnicę i arras ścienny przedstawiający pawie, które przywiozła z Panamy, koszula nocna w róże oraz jej zdjęcia.

Zmarła 1 marca 1976 roku – przeżywszy 82 lata – z czego 25 jako niewidoma. Często odwiedzam jej grób, by porozmawiać – choć nigdy nie było dane nam się poznać, czuję niesamowitą więź, której nie potrafię wytłumaczyć. Tak mało o niej wiem, o tak wiele chciałabym zapytać, przytulić i poczuć jej zapach.

I ta właśnie Julia jest moją osobistą bohaterką i inspiracją, i kiedyś w przyszłości ( mam nadzieję niedalekiej) wybiorę się do Panamy, do miasteczka Colon nad  samym Morzem Karaibskim i spacerując po plaży pozostawię swój ślad w  miejscu, po którym kroczyła również moja prababcia.

Na zdjęciu już niewidoma trzyma na rękach swoją pierwszą wnuczkę Halinkę. Po prawej stronie mój dziadek Jan z Szerzyn, a po jej lewej stronie córka Helena – moja babcia obywatelka Panamy. W tle panorama Ołpin.

prawnuczka Kasia B. 

Autor: Czerstwy Bochen z OŁPIN – jestem lokalną patriotką.

1 komentarz

Dodaj komentarz