Wstaję… Robię sobie poranną kawusię, zapalam papierosa i żeby tradycji stało się zadość odświeżam stronę fb. Cyferki, numerki, wielkie czerwone piłeczki … ilu zarażonych ilu zmarłych … apele lekarzy … brakuje tego, brakuje tamtego … o je-zuuu! Dużo paniki, niepewność … Wszystko to wielki znak zapytania. I te bezcenne rady, które można wsadzić sobie tam gdzie jest potrzebny papier toaletowy. Gdzieś przeczytałam, że mogę wybudować sobie ziemiankę ( nooo trochę ciężko w 2-pokojowym mieszkaniu ale pomyśle). Na całe szczęście w tym tłumie ludzi biegających jak kurczaki bez głów są osoby, które potrafią odnaleźć siebie. Nie panikują. Bądźmy ostrożni … Życie toczy się dalej. Przedtem unikanie ludzi było modne a teraz staliśmy się tacy towarzyscy? Kłótnie na fb, wyrzucanie z fb, wyśmiewanie, hejtowanie. Skupmy się na czymś pozytywnym. Każdy z nas ma coś do zaoferowania. Daj dobro samemu sobie.
- dla zdrowego ducha,
- dla zdrowego ciała,
- dla pozytywnego myślenia,
- dla szczerego uśmiechu
Warto zrobić coś dla siebie.
To jest jedyna recepta na radość.
Beata Patalas
Moja historia zaczęła się w wieku 4 lat, kiedy przeżyłam 2 operacje bioder i to zaważyło na całym moim życiu. W 2005 roku musiałam przejść kolejną operacje wszczepienia endoprotezy biodra. W wieku 34 lat stałam się osobą niepełnosprawną. Mimo wszystko nadal pracowałam i cieszyłam się życiem. Niestety wykryto u mnie reumatoidalne zapalenie stawów. Ból i nieprzespane noce stały się codziennością. W 2015 roku pojawiły się komplikacje i kolejna operacja, która nie do końca się udała.
Musiałam zwolnić się z pracy i przewartościować swoje życie. Zaczęłam się uczyć. W 2019 roku ukończyłam roczną szkołę na kierunku Opiekun Medyczny a obecnie jestem na 2 roku kierunku Terapeuta Zajęciowy. Szkoła ta pomogła mi odnaleźć zdolności manualne, szczególnie praca w cemencie. Różnego rodzaju figurki, donice, skrzaty to jest to co lubię robić i co przynosi mi ogromną satysfakcje. Moje prace często oddaję na cele charytatywne oraz licytacje. Moje hobby jest coraz bardziej doceniane wśród moich znajomych. Na pełnie życia nigdy nie jest za późno.
Moje pozytywne nastawienie pomaga mi przetrwać trudne chwile i daje siłę do walki z chorobą.
Leszek Menz
Jak to się zaczęło? Tak jak w wielu innych przypadkach w tamtych latach. Kilku kumpli postanowiło poćwiczyć. Blok, piwnica i każdy musiał coś zorganizować. Ktoś przyniósł sztangi, ktoś inny ławeczkę … mieliśmy po 15 lat. 8 klasa szkoły podstawowej. To było zwykłe popisywanie się. Sprawdzaliśmy kto jest lepszy, kto silniejszy, kto wytrwalszy. Nikt z nas nie miał pojęcia jak ćwiczyć, żeby było widać efekty. W sportowych czasopismach z podziwem oglądaliśmy zdjęcia kulturystów i wiadomo, że każdy chciał tak wyglądać. Z czasem koledzy zaczęli odpadać. Nasze grono stawało się coraz mniejsze. Odpuścili może dlatego, że to była tylko dobra zabawa i dobrze spędzony razem czas a może zbyt ciężka praca. Efektów nie było tak szybko widać. Ja jednak chciałem więcej. Było mi łatwiej bo ja po prostu pokochałem ćwiczenia chciałem dobrze wyglądać dla samego siebie. W szkole zawodowej potrafiłem wstawać o 4 rano, żeby poćwiczyć. Niestety sąsiedzi nie do końca rozumieli moje zaangażowanie dlatego zmieniłem godziny ćwiczeń na popołudniowe. W 1990 roku jako 18 latek zacząłem prace w ochronie (dyskoteka we Wrześni). Pierwsza praca i pierwsze pieniądze. Awansowałem !!! Z piwnicy trafiłem na profesjonalną siłownie POLANIA. Byłem dumny. Dla młodego chłopaka to było ważne, żeby dobrze wyglądać. Stałem się maniakiem sportowym. Maniakiem ćwiczeń. Oczywiście dołożyłem dietę. Dziś mam 49 lat i nadal ćwiczę. Na siłowni potrafię być 6 razy w tygodniu. Ćwiczę sam. Sam też wyznaczam sobie cel i granice. Lubię siebie sprawdzać. Co bym chciał przekazać innym?
Nie ważne ile masz lat, mało też istotne czy dopiero zaczynasz. Ważne, że znajdziesz w sobie mobilizacje do pracy nad swoim ciałem. Być może będzie to tylko przygoda. Może też być tak, że zostanie to twoją pasją tak jak w moim przypadku.
Dariusz Muszyński
Dariusz .. Jetem morsem .. Opowiem pokrótce moją historię w której utożsamiłem się z człowiekiem lubiącym zimne kąpiele .. To mój ósmy sezon przygody z zimna wodą. Na początku chciałem się sprawdzić czy w ogóle dam radę wejść zimą do wody o temperaturze ok 2 – 3°C .. Było ciężko ale zdecydowanie gorszy był ten drugi raz bo wiedziałem już co mnie czeka. Cholerne zimno .. Ciało broniło się jak tylko mogło – tętno zdecydowanie powyżej 120 napędzane adrenaliną .. Oddech głęboki .. Skóra przybrała buraczany kolor a odczucie było jakby ktoś wbijał w nią tysiące igieł .. Po wyjściu nie było mi zimno nie trząsłem się .. Najlepsze co pamiętam było gdy wróciłem do domu wtedy odczułem błogi wybuch endorfin wewnętrzny spokój i senność. Nic nie było wstanie zakłócić tego spokoju .. Dziś każde wejście do wody nie jest już takim wyzwaniem jak kiedyś .. Poznałem swój organizm wiem na ile mogę sobie pozwolić. Potrafię czytać każdy impuls jaki wydaje moje ciało .. Kilka lat temu byłem uczestnikiem bicia rekordu Guinnessa w Mielnie. Weszło nas wtedy jednocześnie do wody 1800 osób z wielu krajów Europy .. Dziś dla porównania na zlot w Mielnie, którego jestem stałym bywalcem przyjeżdża 6tysięcy zimnolubnych. Wniosek jest zatem taki, że wielką popularnością cieszą się zimowe kąpiel. Osobiście zaraziłaś tym wiele osób znajomych i mniej znajomych. Podpowiadałem i dzieliłem się cennymi wskazówkami.
Co przyniosło mi morsowanie … Otóż na pewno satysfakcję z tego, że potrafiłem wyeliminować własną słabość jaką był lęk przed zimnem, tym samym wzmocniłem swój charakter i wiarę w siebie. Jetem silniejszym człowiekiem doświadczonym tym jak siłą własnego umysłu można zwalczyć wspomniany lęk czy chorobę. Pasja morsowania pomogła mi nabrać wewnętrznej siły i tężyzny fizycznej. Robię to co lubię a moją domeną jest hasło – Zdrowie może nie jest wszystkim ale bez zdrowia wszystko jest niczym .. Zachęcam wszystkich do bycia morsem i do aktywnego spędzania wolnego czasu. Fajna sprawą jest obcowanie z naturą. Przed wejściem do wody dobrze jest przebiec jakiś dystans lub wykręcić na rowerze kilka kilometrów w ramach rozgrzewki i nie chodzi tutaj żeby się spocić tylko aby przygotować serce i cały układ krążenia do zimna. Wiedzę czerpie z artykułów, felietonów oraz własnych doświadczeń. Jestem na etapie poznawania metody Wima Hofa odnośnie technik oddychania i jego sugestie jak być szczęśliwym, silnym i zdrowym.
Pozdrawiam wszystkich którzy mnie dopingują, raz jeszcze zachęcam do morsowania i niech moc będzie z Wami.
Adrian Kurek
Cześć. Jestem Adrian, mam 19 lat a swoją metamorfozę zacząłem w wakacje miedzy 5 a 6 klasą podstawówki miałem wtedy 14 lat. Przez wcześniejsze lata grałem w unihokeja i było mi ciężko poruszać się czy też biegać. Byłem wyśmiewany i poniżany przez moją nadwagę aż w końcu się wziąłem za siebie i w dwa miesiące osiągnąłem super wynik bo udało mi się schudnąć 15kg. Jednak nie było to zdrowe podejście, bo moja „dieta” polegała na głodówce. Żyłem tylko na herbacie, wodzie i dwóch jabłkach. Nie było to mądre podejście bo straciłem na odporności i też byłem bardzo osłabiony. Ale po tych dwóch miesiącach wróciłem do normalnych posiłków lecz z umiarem. I tak do 16 roku życia sobie trenowałem w domu czy też grałem w piłkę nożna w lokalnej drużynie (Pelikan Niechanowo). I właśnie gdy ukończyłem 16 lat postanowiłem zrobić sobie swoją własną siłownie i dążyć do lepszej wersji samego siebie. Od początku moim celem była mocno wyrzeźbiona sylwetka, której jeszcze nie udało mi się osiągnąć. Natomiast od listopada tego roku postanowiłem przejść na masę. Obecnie jestem na programie od jednego z trenerów personalnych i po przeczytaniu jego e-booka uświadamiałem sobie to, że będąc na diecie, nieważne czy to na masie czy redukcji mogę jeść wszystko tylko w odpowiednich ilościach i licząc kalorie.
Dla mnie motywacja nie istnieje. Po prostu robię to co kocham i dążę do lepszej wersji samego siebie. Oczywiście miewam momenty załamania gdy nie idzie, gdy robię coś źle to na pewno psychika siada ale się nie poddaje bo gdybym się poddał to odniósłbym największa porażkę.
Mój obecny styl tryb życia wygląda tak, że trenuje codziennie. Nieważne czy to treningi piłkarskie czy treningi siłowe ale cały czas jestem w ruchu bo trening to dla mnie jak tlen do życia.
Mariusz Piotrowski
Zacząłem ćwiczyć jak miałem 15 lat. Wyciągnęli mnie koledzy z osiedla, spodobało mi się to co robią. Spróbowałem u nich ćwiczyć w piwnicy i sam po jakimś czasie z kolegami zrobiliśmy w naszej piwnicy prowizoryczną siłownie, każdy coś załatwił od siebie i było na czym ćwiczyć. Ławeczka zrobiona z desek „zakoszonych” na budowie, sztangi zrobione z betonu. Nie dość, że można było sobie poćwiczyć to jeszcze spędzanie z kolegami wspólnego czasu. Wiadomo, z wiekiem ambicje rosły i piwnica już nie wystarczyła. W wieku 18lat poszedłem na profesjonalną siłownie. Nie było takiej wiedzy jak dzisiaj, każdy może włączyć Internet i zobaczyć setki trenerów i ćwiczeń które można wykonywać, diety itp. Kiedyś co najwyżej w gazetach kulturystycznych, jakie były na siłowni i od bardziej doświadczonych kolegów. Nie było lansu, większość ćwiczyła w starych koszulkach i spodenkach. Większość kolegów których ze mną zaczynała ćwiczyć już dawno dała sobie spokój. Po prawie 20 latach zostałem ja i jeszcze jeden znajomy. Tłumaczą się brakiem czasu i rodziną ale mi się wydaję, że im się nie chce. Wiadomo jest to czasochłonne bo sam chodzę 4 razy w tygodniu ale wolę to, niż picie browaru i patrzenie jak brzuch rośnie i mówienie, że jakbym ćwiczył tyle lat bo bym lepiej wyglądał albo był silniejszy. Sam pracuje na trzy zmiany i czasami się nie chce ale wystarczy trochę chęci, nawet nie dla osiągnięć ale dla zdrowia i swojej satysfakcji.
Nie tylko siłka ale każdy sport poprawi zdrowie. Nie mam jakiś spektakularnych osiągnięć, ćwiczę sam dla siebie. Wiadomo, że cieszy człowieka jak przekroczy bariery, które kiedyś wydawały się nie do pobicia. Siłka to nie tylko ćwiczenia. Przez te wszystkie lata chodzenia na różne siłownie poznałem mnóstwo fajnych ludzi, z którymi się zaprzyjaźniłem i mamy kontakt. Cieszy mnie gdy komuś pomogę, podpowiem co ma robić jak ćwiczyć, żeby sobie nie zrobili krzywdy. Dzielę się swoim doświadczeniem i sam z chęcią uczę się czegoś nowego, bo sam po mimo tyłu lat popełniłam błędy .
Najlepszym osiągnięciem jest dla mnie zarażenie moją pasją kogoś innego. Rok temu moja żonka przekonała się do ćwiczeń i teraz regularne chodzi ze mną. Nawet gdy mi się nie chce iść, bo jestem zmęczony po pracy, motywuje mnie i taki wspólnie spędzony czas jest fajna sprawą. Polecam
Tekst: Agnieszka Bosak
Beata Patalas, Leszek Menz, Dariusz Muszyński, Adrian Kurek, Mariusz Piotrowski, Agnieszka Bosak, Bartosz Głowski – pięknie dziękujemy
No Ooo…. brawo wszyscy za pasje i wytrwałość, a pani redaktor za artykuł…. pozdrawiam