.. Zdrowie i natura

„Ten dzień miał zacząć się inaczej…..”

Ten dzień miał zacząć się inaczej. Już czekaliśmy na zmianę kiedy zadzwonił tablet…Wezwanie: Nagłe zatrzymanie krążenia, dziecko 8 miesięcy.- 8 miesięcy?!

Choć rzadko się boję w jednej chwili poczułem przenikający mnie strach. Poczułem się jak student przed ważnym egzaminem.Czy ja mam prawo się bać? Zakładając kamizelkę spojrzałem wymownie na kolegę, który stał już w drzwiach. Wiedziałem, że możemy liczyć tylko na siebie. Żeby tylko prawidłowo uciskali klatkę piersiową ?Biegniemy do karetki. Słyszę trzask zamykanych drzwi, a potem przez dach przedziera się już tylko wycie syren. Pędzimy przez zaspane jeszcze miasto.

Mobilizując się w sobie odganiam strach. Skupiam się tylko na zadaniu. Głośno powtarzamy rozmiary i lokalizację potrzebnego nam sprzętu, wartość defibrylacji, dawki leków… (Z pomocą przychodzi nam darmowa aplikacja „Leki u dzieci”).

Skrupulatnie rozdzielamy między siebie zadania…Jedziemy już dość długo, a GPS pokazuje jeszcze 8 minut. Wieczność!!!

Wjeżdżamy w coraz to węższe dróżki, by po chwili znaleźć się w środku skrupulatnie zoranego pola. GPS głupieje, dokąd teraz? Nagle z naprzeciwka wyjeżdża druga karetka. Brawo dyspozytor! Mnogość jednocześnie wykonywanych procedur powoduje, że liczy się każda para rąk. Podjeżdżamy do siebie blisko. Szybka wymiana zdań. Gdzie teraz? Rozdzielamy się. Po chwili dzwonię do dyspozytora.- Widzisz nas na GPSie?- Nie bardzo!- A druga karetka dojechała na miejsce?- Tak!

Pospiesznie wracamy po ich śladach. Za niewielkim laskiem ukazuje nam się mała chatka. Przed chatką stoi karetka. Meldujemy się na miejscu. Zabieramy potrzebny nam sprzęt i wbiegamy do środka. Po prawej stronie stoją młodzi rodzice, w głębi pokoju, na stole, leży dziecko. Niestety, niemowlę nie żyje. Stężenie pośmiertne nie pozostawia złudzeń. Z chłodem koronera przyklejam elektrody na wychłodzone ciało… Kolega bierze na siebie ciężar przekazania oczywistej dla nas informacji.

Z wywiadu matka słyszała jakieś hałasy ok. 3 w nocy, po chwili te hałasy ustały…- Bardzo nam przykro, ale Państwa dziecko nie żyje! Przeraźliwy krzyk rozdziera elektryczną ciszę. Tylko matka potrafi tak rozpaczać nad śmiercią dziecka! Serce pęka. Smutek sam wciska łzy do oczu.

O tym nie mówili w szkole… Nie mogę się z tym pogodzić! Muszę coś powiedzieć, dać wsparcie! Pochylam się nad rodzicami.- Nigdy, pod żadnym pozorem, nie wolno Wam obwiniać się za tą śmierć! Życie bywa okrutne. Często nie mamy na nie wpływu. Obiecajcie mi, że porozmawiacie z psychologiem! Obiecajcie mi to! Rodzice kiwają głowami. Matka wychodzi dokądś dzwonić. Patrzę na ojca.- Teraz ona potrzebuje Ciebie najbardziej! Nawet na chwilę nie zostawiaj jej samej! Musicie być teraz razem!

Kończę dyżur. Przez okna samochodu obserwuję goniących nie wiadomo za czym ludzi. Chcą zdobyć pieniądze, nowe ciuchy, samochody…? Czasem największe szczęście mamy tuż obok sobie! Po chwili jestem już w domu. Dzieciaki przybiegają się przywitać.- Cześć tato, jak tam w pracy? Boże dzieciaki, jak ja Was kocham!

Tekst: Ratownik Medyczny Tomasz Modrzewski źródło: facebook

Dodaj komentarz