.. Myśl samodzielnie

Prokurator nie przyjechał na miejsce zdarzenia – nikt nie zabezpieczył śladów.

„(Nie)wyjaśnione, historie kryminalne”

Jakub Schimanda był jedynym dzieckiem ogrodników, Marii i Leszka. 12 listopada 2014 roku powieszone na drzewie ciało 18-latka zostało odnalezione w lesie pod Golubiem-Dobrzyniem, w woj. kujawsko-pomorskim.

Prokurator nie przyjechał na miejsce zdarzenia. Telefonicznie ustaliła, że chłopak popełnił samobójstwo.

Sześć lat później Prokuratura Krajowa zamierzała postawić prokuratorom zarzuty dotyczące niedopełnienia obowiązków. Sąd Najwyższy nie uchylił jednak śledczym immunitetu, co nie pozwoliło pociągnąć ich do odpowiedzialności karnej.

To na pewno nie było samobójstwo! Mówią rodzice tragicznie zmarłego 18 letniego Jakuba Schimandy z Golubia-Dobrzynia. Znaków zapytania i wątpliwości w tej sprawie jest co najmniej kilka. Rodzice nastolatka od 9 lat starają się ustalić, co wydarzyło się w ostatnich godzinach życia ich syna.Jakub urodził się 15 grudnia 1995 roku. Był jedynym wyczekiwanym dzieckiem państwa Schimandy. Uczęszczał do technikum informatycznego.

Planował wybrać się na studia, nie wykluczał również przejęcia gospodarstwa ogrodniczego po rodzicach. Jego pasją była muzyka. Potrafił organizować imprezy okolicznościowe. Zdarzało mu się zarabiać dodatkowo jako didżej. Dzięki zaoszczędzonym pieniądzom kupił sobie samochód. Miał bardzo dobre kontakty z rodzicami, obdarzali się wzajemnym wsparciem i zaufaniem. Gdyby Jakub miał problemy na pewno by o nich poinformował. Twierdzi mama Jakuba, pani Maria.

W dniu śmierci 12 listopada 2014 Jakub nie pojawił się w szkole, wagarował z kolegą Karolem. Nastolatkowie znali się od najmłodszych lat.

Po południu przyjechał do domu razem ze swoim kompanem. Zdążył jeszcze powiedzieć, swojemu tacie, że jedzie odwieźć kolegę i niebawem wróci.

Minęło kilka godzin, a Jakub nie pojawiał się w domu. Rodzice próbowali się z nim skontaktować, nie odbierał telefonu.

Zmartwieni, pojechali do domu Karola, tam jednak nie zastali syna.

Pani Schimanda spostrzegła, że kolega syna skądś wracał i wszedł do budynku bocznym wejściem. Chłopak w rozmowie z tatą Jakuba przekonywał, że odkąd Jakub odtransportował go do domu, to cały czas przebywał w swoim pokoju. Wersję Karola potwierdziła mama i babcia.

Państwo Schimanda zgłosili zaginiecie syna na lokalnej policji, w miejscowości zamieszkania. Tam dowiedzieli się, że ich syn nie żyje! Karol telefonował do swoich kolegów, z zapytaniem czy nie ma z nimi Jakuba. Poprosił 3 znajomych, aby pojechali go poszukać. Wskazał konkretne miejsce w lesie, które należy sprawdzić. Skąd miał przypuszczenia?

Łukasz, Andrzej i Damian udali się w określony rejon.To oni spostrzegli wiszącego na drzewie nastolatka. Wezwali odpowiednie służby. Miejsce, gdzie znaleziono chłopaka, znajduje się na uboczu,skraju lasu, z dala od głównych traktów leśnych. Za niedługi czas zjawił się patrol policji wraz z Karolem. Chłopak zaprowadził ich na miejsce zdarzenia. Nieopodal drzewa na którym znaleziono Jakuba, zaparkowany był jego samochód.

Auto stało wycofane tyłem do wyjazdu. Na ziemi leżał biały kabel. Z dokumentacji wynika, że przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon Jakuba. „Czas nieokreślony, prawdopodobnie samobójstwo przez powieszenie” – zanotował.

Prokurator nie fatygował się i nie pojawił na miejscu desperackiego czynu. Odstąpił od wykonania sekcji zwłok. Telefonicznie ustalił z dyżurnymi policji, że doszło do aktu samobójczego. Obecni w lesie funkcjonariusze nie przeprowadzili rutynowych czynności, które były kluczowe dla śledztwa. Nie zabezpieczyli żadnych śladów, w tym samochodu i pętli wisielczej. Nie wykonali dokumentacji fotograficznej, nie przeprowadzili oględzin.

Nie przesłuchali osób, które znalazły ciało.

Samochód Jakuba znaleziony w lesie policjanci oddali nie rodzicom, a Karolowi, wtem czas nie posiadał prawa jazdy. Nastolatek zwrócił auto państwu Schimanda dopiero po kilku dniach. Pojazd był w środku dokładnie wysprzątany. Wypolerowana była karoseria. Następną zaistniałą sytuacją było, iż została usunięta z telefonu Jakuba historia kontaktów z dnia zaginięcia i śmierci. Aparat urządzenia zrobił zdjęcie owej osobie. Fotografię udało się zdobyć rodzinie Jakuba. Na zdjęciach widać najprawdopodobniej miejscowego funkcjonariusza.

Jednakże najbliżsi Jakuba Schimandy mają kolejne wątpliwości, szczególnie po rozmowie z osobą z zakładu pogrzebowego.Usłyszeli, że syn nie miał zaciśniętych pieści i szczeki, co jest charakterystyczne dla osób które popełniły czyn samobójczy. Na szyi nie miał typowej bruzdy wisielczej, a tajemniczy ślad przypominający zaciśnięty drut.

Jakub nie zostawił listu pożegnalnego ani żadnej wiadomości, co często ma miejsce przy samobójstwach. Dzień po śmierci Jakuba 13 listopada 2014 roku, Karol wraz z kolegą przyjechali na miejsce zdarzenia. Znajomy chłopaka miał powiedzieć, że przyjechali w te miejsce szukać sznurka ze snopowiązałki. A Karol od razu wiedział gdzie go znaleźć. Kolega Jakuba na przestrzeni kilku lat chłopak zmieniał zeznania i przedstawiał różne wersje wydarzeń. Nawarstwiały się rozbieżności w wypowiedziach chłopaka.

Badania wariografem, którym poddał się Karol były niejednoznaczne i nie wykluczyły, że może mieć on istotną wiedzę na temat śmierci Jakuba. Przedstawiciele służb państwowych uznali, że Karol jest wiarygodny. Jego zeznania są spójne i logiczne.

Dwa dni po śmierci Jakuba śledczy zamknęli sprawę, uznając, że chłopak sam odebrał sobie życie. Zdaniem biegłej psycholog, która opracowała dokument, Jakub Schimanda podjął decyzję o samobójstwie pod wpływem impulsu. Powody mogły być następujące: mandat, wagary czy rozstanie z dziewczyną. Uzupełniony materiał dowodowy nie pozwolił stwierdzić jednoznacznie czy w samobójstwie mogły przysłużyć się osoby trzecie. Pod naporem rodziny sprawa Jakuba była wznawiana, a z kolei przez wyższe organy władzy stawała się umorzona. Nadzieję na rozwiązanie zagadki śmierci syna państwa Schimandy legły w gruzach. W 2019 r. śledczy zdecydowali przesłuchać świadków, dokonano ekshumacji zwłok, powołano biegłych z zakresu medycyny sądowej. Stworzono portret psychologiczny, przeprowadzono eksperyment procesowy w miejscu odnalezienia zwłok. Ponownie, śledztwo zostało oddalone.

Nagłośnienie sprawy w mediach, przyniosło rodzinie Schimandy negatywne konsekwencje. Nieznany sprawca podpalił szklarnie, w której małżeństwo hoduje kwiaty. Podpalone zostało również drzewo, na którym rodzina zmarłego powiesiła krzyż i pamiątkową tablicę. Pojawił się napis na samochodzie taty Jakuba o treści „zostaw to”. Otrzymali głuche telefony. Nie udało się ustalić winowajcy.

Prokuratura krajowa postanowiła postawić zarzuty prokuraturze miejscowej w związku z niedopełnieniem obowiązków.służbowych. W efekcie organy władzy państwowej umorzyły sprawę. W wyniku niedostarczenia dowodów.

„(Nie)wyjaśnione, historie kryminalne”sprawę przejęło Archiwum X.

Sprawę przejęło Archiwum X. Historyczne miasto Golub-Dobrzyń kryje mroczne tajemnice, nierozwiązane do dziś. Sprawa Jakuba Schimandy jest jedną z wielu nagłych i niewyjaśnionych przypadków. Historia tajemniczej śmierci nastolatka może mieć ciąg dalszy…

Wszelkie informacje dotyczące, śmierci Jakuba Schmandy prosimy kierować do Komendy Powiatowej Policji w Golubiu-Dobrzyniu pod numerem 47 754 92 00. Kontakt z najbliższą jednostką policji na terenie całego kraju pod numerem telefonu 112.

Źródło: youtube, facebook

1 komentarz

  • Właśnie tak dawniej, dawniej funkcjonowały polskie organy ścigania. Jeżeli ktoś potrafił trafić do właściwej osoby to należało wtedy szybciutko pozamiatać, utajnić, zatrzeć ślady, zlikwidować dowody rzeczowe i.t.d. A biedni, uczciwi policjanci ( którzy też wtedy byli ) mówili w takich przypadkach do siebie ” Nie ma co sie wysilać, za chwilę i tak sprawe umożą a „podejrzanego” wypuszą. I tak rzeczywiście dawniej było. Kto, komu, co załatwiał i za co to już „tajemnica poliszynela.”

Dodaj komentarz