. .. Myśl samodzielnie

List od czytelnika: Dwa oblicza zdrady…

Szanowna redakcjo chciałabym Wam opisać swoją historię, jeżeli uznacie ją za wartą publikacji to możecie upublicznić.

Męża poznałam wiele lat temu.

Z mojej strony to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Lekceważyłam jego podloty. Był nachalny, ciągle mnie odwiedzał.

Po dwóch latach wyszłam za mąż. Mąż zaangażował się w politykę. Początkowo cieszyłam się, że coś go zainteresowało nawet pomagałam mu w kampaniach wyborczych. Niestety w pogoni za sławą coraz częściej znikał z domu, dzieci zaczęły go denerwować. W stosunku do mnie nadal był szarmancki, po powrocie do domu były kwiaty, prezenty, czułe słówka i szybko zasypiał.

I tak mijały lata. On wspinał się po szczeblach politycznej kariery, dostawał coraz bardziej intratne posady za coraz wyższym uposażeniem co sprzyjało powiększaniu grona znajomych. Jak duża różnorodność  towarzystwa to i  większe ilości wypijanego alkoholu aż do ciągów alkoholowych włącznie. Przez długi czas myślałam, że alkohol to jedyne jego uzależnienie, niestety okazało się że mąż od początku naszego małżeństwa mnie zdradza. Wiem, że tych kobiet były dziesiątki. Tak dziesiątki. Jako pierwszy o  wszystkim powiedział mi jego kolega z którym często imprezował. Później -w wielkiej tajemnicy- opowiadali kolejni znajomi. Dlaczego to robili? Mój mąż nadal politycznie się rozwijał, wygrywał kolejne wybory a co za tym idzie dostawał coraz to nowe, wyższe stanowiska, swoim znajomym obiecywał zatrudnienie czego później nie realizował.

Kiedy o wszystkim się dowiedziałam, zdziwi was to ale nie robiłam mężowi awantur. Zrobiłam sobie kalkulację strat i zysków. Opłacało się milczeć. Żyłam nadal w luksusie, byłam żoną pana X.  On wracał pijany do domu, pewnie po kolejnym upojnym wieczorze w objęciach następnej swojej wybranki, lub przypadkowej prostytutki. Nie płakałam, żyłam razem ale obok. Nie odczuwałam potrzeby rewanżu, zdrady. Patrzyłam na niego i myślałam jaki on chory, niedołężny. Sednem mojego życia były dzieci, które chroniłam przed tym człowiekiem. To dla nich starałam się być uśmiechnięta, zadbana.

Dzisiaj po latach śmieję się z tych jego panienek, które często dla stanowiska tak łatwo wierzyły i oddawały się temu człowiekowi. Śmieję się z tych pań, które go adorowały, liczyły na cud nawet brały rozwody. Śmieję się z jego kolegów, którzy dla osobistych zysków go maskowali i nadal maskują. Śmieję się z tych jego plakatów wyborczych i ulotek.

Pewnie śmiejecie się ze mnie jak można żyć w tak toksycznym związku? Odpowiadam, on jest chory, uzależniony od alkoholu i seksu – ludzie tego nie widzą, nie chcą widzieć, kłaniają się mu w pas.

Dlaczego piszę, piszę bo w większości rodzin jest patologia -nie tylko w tych gdzie jest mało pieniędzy- często w tych politycznych, często w tych bogatych.

To jest mój osobisty jak by nie patrzeć dramat. Jest jednak jeszcze inny aspekt tego problemu. W rękach takich ludzi jest władza, szczególnie ta w społecznościach lokalnych, w których tacy jak wyżej opisany ludzie, ze swoimi wypłukanymi przez alkohol mózgami, z zatartym przez alkohol intelektem i zdolnością do wyższych uczuć  są decydentami w najważniejszych życiowych sprawach członków lokalnej społeczności.

I nie tłumaczcie mi proszę, że oba aspekty nie mają ze sobą nic wspólnego. Być może pojedynczy przypadek da się naprawić  ale mnożąc to przez ilość takich „uśmiechniętych twarzy” na wyborczych bilbordach,  warto sobie zadać pytanie o LUDZKIE oblicze kandydata na ………….. .

Ja za swój zły wybór w pewnym sensie „zapłaciłam” trudem samotnego wychowania dzieci i poczuciem życiowej porażki. Przed nami wszystkimi ten „rachunek” jest ciągle otwarty.

Z serdecznym pozdrowieniem dla Redakcji GFI

                                                                                                

Dodaj komentarz