.. Uśmiechnij się

Najgorsi w samolocie są faceci w kurtkach.

Najgorsi w samolocie są faceci w kurtkach. Zwłaszcza śniadzi faceci w kurtkach. Od śniadych facetów w kurtkach gorsi są tylko śniadzi faceci w kurtkach w wieku około 30 lat. Po obejrzeniu każdego hollywodzkiego filmu na tematach zamachów, głównie dokonywanych przez śniadych facetów w wieku około 30 lat, takiego właśnie współpasażera trafiłem. Zresztą, to złe słowo – „trafiłem”. Zawsze tak mam. Zawsze się taki znajdzie i usiądzie niedaleko.

Ogólnie rzecz biorąc, niezdejmowanie kurtki nawet w pomieszczeniu wywołuje poczucie tymczasowości, ale poczucie tymczasowości w samolocie lecącym kilka godzin to już coś więcej:)

Siada jakiś śniady typ i nie zdejmuje kurtki. To przykuwa uwagę, bo niby dokąd się wybiera, skoro mamy lecieć sześć godzin? A może ja myślę, że będziemy lecieć sześć godzin, a on wie, że wcale nie? Może jemu wcale nie opłaca się zdejmować kurtki? Może coś w niej ma? A po co mu takie duże kieszenie? A po co trzyma rękę w kieszeni?

Ale sama kurtka to mało. Potem jest punkt drugi wzbudzania lęku – nie robienie niczego. To już jest dramat dla mojego głowy. Wszyscy wokół oglądają filmy, czytają książki, rozmawiają, no ale głównie oglądają. A typ w kurtce nie robi nic. Patrzy. Patrzy, kurwa, do przodu. Siedzi w kurtce i patrzy. Jakby czekał. Może czeka na lądowanie, ale lądowanie za kilka godzin, no to na co?

Aż dochodzi do punktu trzeciego.

Wstaje.

No nie.

Wstaje i idzie do toalety. Wczoraj jak leciałem znowu się to wydarzyło. Śniady facet w kurtce, po godzinie patrzenia przed siebie, wstał i poszedł do toalety. Od razu sprawdzam zegarek: 14:59. O 15:02 dalej jest w toalecie. 15:05 – ciągle tam siedzi. Nie można tyle sikać. A kto robi kupę godzinę po starcie? Ja już jestem w trybie Sherlock. Za długo na siku, za wcześnie na kupę. Ale może się zatruł. A może się nie zatruł? Po ilu minutach poinformować stewardessę? I co jej powiedzieć? Że facet ma kurtkę i długo siedzi w kiblu? I co ona wtedy zrobi? Co mi odpowie? Pewnie przyniesie wino.

Wyszedł 15:07, po ośmiu minutach. Obserwuję jebańca od teraz cały czas. Sięgnął do kieszeni w kurtce, straszny flegmatyk. Powolnym ruchem coś wyciąga. Myślę sobie, że jak pistolet, to się rzucę na niego. Oczywiście się nie rzucę, ale tak sobie myślę. Nawet rozpiąłem pasy.

Telefon.

Niby dobrze, że telefon. Ale skoro ma telefon to dlaczego nic na nim nie ogląda? Co on sprawdza na telefonie podczas lotu? Dlaczego nie odpalił Netflixa?

Wstaje znowu. Idzie z lewej strony samolotu na prawą. To duży samolot. Trzy miejsca z lewej, cztery po środku, trzy z prawej. On siedzi z lewej, ja po środku. A po prawej przy oknie jak się okazuje – jego kumpel. Dlaczego nie siedzą razem. Coś mu dał. Ale co? Serio, chusteczkę? Kto komu daje chusteczkę? Tamten nawet nie smarkał.

Wraca, siada, dalej siedzi w kurtce. Siedzi i patrzy. Pierdolony, siedzi w kurtce i patrzy. Po trzech godzinach znowu idzie do toalety. 18:20 wchodzi, 18:25 dalej siedzi w kiblu. Gdyby miał sraczkę, chodziłby częściej. Więc nie ma. Na sikanie za często raczej, no i za długo. Więc po co? Co tam robi tyle czasu? I kto chodzi do toalety w kurtce, zwłaszcza, że to dość długa kurtka, taka za biodra. O której zawołać stewardessę? I co jej powiedzieć? Że poszedł drugi raz i jak na sraczkę to jednak za rzadko?

18:28 wychodzi.

I tak sobie lecieliśmy. Aż dolecieliśmy. Śniady sobie poszedł. W kurtce. Teraz będzie straszył pasażerów kolejnego lotu.

Tekst: Krzysztof Stanowski źródło: x.com

Dodaj komentarz